Nigdy nie byłam normalna nastolatka, której problemem jest jakiś chpolak. Moim problemem była samotność w otoczeniu ludzi. Moim problemem były niesłyszspne krzyki i wolania o pomoc. Byłam wrecz niewidzialna w tłumie. Moglam robic to co zywnie mi się podobało. Nie chciałam jednak tego. Wolalam pozostać anonimowa ze swoimi problemami. Chciałam krzyczeć szeptem i odejść niezauważalnie. Bez rozgłosu. Pogrzeb z trumną, bez ludzi. Niekiedy czułam się tak. Zostawalam sama. Ja byłam trupem w trumnie. Księdzem była zyletka, która z każda sekunda przybliżala mnie ku ziemi. Jedną nogą w grobie, jak to mówią. Kropelki krwi wypływały z moich poranionych ramion. To jjednak nie ratowało. Było zapelnieniem pustki. Zakrycie niewidzialnego bólu tym widocznym. Każda kreską była rozmowa, której potrzebowalam. Samotna w tlumie. Krzyczaca szeptem. Blaganie o pomoc. Musiałam z tymskończyć. Wyjść na prosta. możesz być tym, który zmieni wszystko. Wystarczy podejść. Zaufam ci. Powiedz choć jedno słowo, może nnawet przytul. Pokaz, że świat też potrafi być piękny. Dostrzeż mój głos wśród całego zamieszania. Usłysz mój krzyk. Ocalał mnie. Wierzę w to, że kiedyś cie odnajde, tylko to mi pozostaje. Chce usumach zyletke z mojego życia i zastąpić ja tobą. Czekam. Uratuj mnie.
Brak mi słów, super:) W.
OdpowiedzUsuń