czwartek, 23 stycznia 2014

Powinnam.

Powinnam umrzeć. Nie czułam się tu dobrze. Nigdzie nie czułam się dobrze. Czułam się jak intruz. Byłam uwięziona w czterech ścianach swojego pokoju. Tylko tu było mi dobrze. Byłam sama z książkami. Sama ze sobą. Uwięziona we własnej głowie. Nienawidzę kontaktu z ludźmi. W każdym kryje się fałsz. Fałsz, kłamstwo, sztuczny uśmiech. To oni mnie najbardziej odpychali. Oni powodowali to wszystko. Mimo to zaufałam. Mimo to miałam przyjaciela, ale co z tego? Sam był bliski śmierci. Tylko on mnie tu trzymał, a gdy zniknie to co? Będę wolna. Będę mogła umrzeć. Nie będzie już ludzi. Nie będzie samotności. Nie będzie uczuć. Będzie tylko ból mówiący, że to już czas. Ten czas. "Czas połknąć garść tabletek." Może tak. Może nie. Może nie umrę. Będę tylko cierpieć. Jak teraz. Płakać z błahego powodu. Udawać, że jest dobrze. Ufać niewłaściwym osobom. Kochać... Wszystko zawiera się w bólu. Wszystko kryje się w niemym krzyku, którym błagam o pomoc. Chcę umrzeć. Nie chcę się w to bawić. Nie chcę tej gry. Życie zabija. Zabija każdy jego aspekt. Każdy. Umieram. Umarłam. Sama w sobie. Ciało bez blizn. Dusza pełna ran. Chcę umrzeć. Duszę się. Męczę. Byłam intruzem, misternie niszczącym zasady życia. Kazały być, cierpieć, czekać, doznać chwili szczęścia i dopiero umrzeć. Nie, nie, nie. Popierdolona gra. Zasady prosiły się o złamanie. Bądź, więc umrzyj. Śmiej się, więc płacz. Kochaj, więc miej złamane serce. Ciociu depresjo. Zniszczyłaś mnie. Chcę się wyleczyć. Albo umrzeć. Nie chcę być intruzem własnego życia. Chcę szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz